Młodzieńczy bunt

Taaak. Przychodzi taki moment, kiedy młody człowiek chce poczuć się wolny, wyzwolony z sideł macierzyńskich. Chce sam decydować o sobie, stawać się samodzielnym na ile to możliwe. „Co tam będę słuchał/a mamy albo taty? Pfi” Wolność. Pełne szaleństwo. Będę robić co mi się podoba. Tylko szkoda, że dla młodzieży wolność kojarzy się z sięgnięciem po alkohol, papierosy, narkotyki. Impreza bez tego to nie impreza. Nie da się już bawić bez używek, bo nudno by było. Konsekwencje? Trzeba cieszyć się chwilą. W szkole są obowiązujące normy, których trzeba przestrzegać. „Co ja będę nauczycieli słuchał? Taa” Jak się bawić to się bawić. Przeszkadzanie na lekcji, olewanie nauki „po co to komu?”. A potem za błędy trzeba płacić Szczytem odczucia wolnośći jest chyba ucieczka z domu. „A taki mały bunt, uciekne sobie i posmakuje życia”. Nie myśli się wtedy o rodzicach, o tym, że niebezpiecznie jest tak wypuszczać się samemu w nieznane. No ale szaleństwo. Wolność. Przygoda. Ale czy warto ryzykować życie. Wiadomo, że każdy ma jakieś odchyły w pewnym wieku. Mniejsze, większe. Jednak nie można przeginać. To bez sensu, żeby przez całe życie mieć sobie za złe ten jeden okres buntu